Radna Lidia Stolarska jest zdziwiona, że od kilku miesięcy wokół niej oraz jego kolegi toczy się taka dyskusja. - Traktuje się nas jak przestępców, a my wykonujemy swoją pracę dla społeczeństwa i nie ukrywam, że ciężką. Poczekajmy na wyrok sądu, a potem oceniajmy - dodaje.

Wraz z Jarosławem Kopciem kadencję w Radzie Miejskiej rozpoczęła ona jako ławnik, a zgodnie z prawem obu tych funkcji łączyć nie wolno. Różnica pomiędzy nimi jest jednak taka, że Jarosław Kopeć jako radny nie uczestniczył już w posiedzeniach ławniczych. Zdaniem Jacka Olecha, który latem ubiegłego roku wezwał miejski samorząd do wygaśnięcia mandatów tych radnych, w ustawowym czasie formalnie nie zrzekli się oni funkcji ławnika, zatem ich mandat wygasł.

Radny Marcin Wroński zaapelował kilka dni temu do radnych Stolarskiej i Kopcia, aby honorowo oddali około 45 tys. zł pobranych dotąd diet. Wywołani do tablicy odpowiadają, że dopóki będą radnymi, przysługują im diety.

- Radny powinien wiedzieć, że dieta nie jest żadnym wynagrodzeniem i tu nikt nie przychodzi się "nachapać", czy się dorobić. Większość radnych, która uczestniczy w sesjach i komisjach bierze urlopy bezpłatne, w efekcie nie dostaje bieżącego wynagrodzenia, emerytura jest też o jakiś procent mniejsza. Dieta ma zrekompensować więc to, że poświęcają swój czas pracując w samorządzie - komentuje Tomasz Marcinkowski, przewodniczący Rady Miejskiej.

- Podkreślam, że wezwałem tych radnych do zrzeczenia się diet, ale honorowego - przypomina Marcin Wroński. Według radnego "Nowego Inowrocławia", względy prawne zapewne nie pozwalają na niepobieranie diet, dlatego zasugerował on, aby Lidia Stolarska i Jarosław Kopeć przeznaczyli otrzymane dotąd pieniądze na cele społeczne w swoich okręgach wyborczych. [MP]