Torunianie, choć jako spadkowicze z drugiej ligi, startu w niższej klasie rozgrywek nie mogą zaliczyć do udanych. Po trzech kolejkach mieli na koncie trzy porażki, dlatego też wynik spotkania z Cuiavią wcale nie był łatwy do przewidzenia. Obie drużyny znajdowały się bowiem u dołu ligowej tabeli.

Niedzielne spotkanie doskonale rozpoczęli gospodarze, którzy już w 3 minucie po strzale Klimczewskiego wyszli na prowadzenie. Niestety poza kilkoma pierwszymi minutami dobrej gry biało-zielonych wraz z upływem czasu to goście zaczęli przejmować inicjatywę na boisku. Pierwsza połowa była jednak stosunkowo wyrównana. Oba zespoły od czasu do czasu zdołały stwarzać sobie sytuacje podbramkowe. Bliscy wyrównania w pierwszej części gry byli goście, kiedy to sędzia podyktował torunianom rzut karny. Ten jednak nie został zamieniony na gola, bo piłkarz Elany strzelił obok bramki.

Druga połowa to wyraźna dominacja gości, którzy w 59 minucie po uderzeniu Parzyszka zaczęli bez większych przeszkód zdobywać kolejne bramki i zwiększać swoją przewagę. W 72 i 76 minucie wynik na 3 do 1 podwyższył Maćkiewicz, a jako ostatni na listę strzelców wpisał się na 5 minut przed końcem meczu Melerski. Gospodarze z każdą kolejną bramką zdobywaną przez rywali tracili nadzieje i chęć do gry popełniając błędy, które doskonale wykorzystywali goście. #dzwiek1#mówi Zbigniew Bagrowski, trener Cuiavii#end# Niedzielne spotkanie było meczem podwyższonego ryzyka, dlatego licznie przybyłych do Inowrocławia kibiców Elany eskortowało kilkudziesięciu policjantów. Następny mecz Cuiavia zagra na wyjeździe z Unią Solec Kujawski 24 sierpnia. [MJ]